sobota, 20 grudnia 2014

Zakociana w kotłach!

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia..

Cześć, jestem Minek zwany Miniorrem, czasem bardziej dostojnie - Minią (z akcentem na ''ą''), jestem indywidualistą. Mam swoje widzimisię i humorki, ale właśnie za to moja Mamusia mnie kocha!
Nasza znajomość z początku przebiegała dość burzliwie, byłem wycofany, nie chciałem się z nikim bawić. Przez parę tygodni spałem za łóżkiem w ciemnym kąciku, tam czułem się bezpiecznie. Pochodzę z wielodzietnej rodzinki, gdzie musiałem walczyć o miskę z jedzeniem, ale teraz jest dobrze. Jestem w moim nowym domku już kilka miesięcy, nie pamiętam od kiedy dokładnie, ale chyba od sierpnia. Dostaję tu dobre jedzonko, przysmaczki, witaminy, a co rano szyneczkę z indyka - bardzo lubię ten domek! Śpię ze swoją mamusią, którą bardzo kocham i pozwalam jej drapać mnie za uszkiem i pod bródką - tam lubię najbardziej! Czasem lubię samotność, wtedy wolę, żeby nikt mnie nie dotykał, bo bardzo mnie to denerwuje, ale każdy tak ma, prawda? Niekiedy zdarza się, że jestem niegrzeczny, gonię wtedy bez sensu i wszystko mnie denerwuje i skóra mnie tak dziwnie boli. Dlaczego tak jest? Pani mówi, że to minie, że to tylko nerwy. Co to są nerwy?


Dzień dobry Kochani!
Powyżej opowieść widziana oczami mojego kota, oczywiście oparta na moich obserwacjach i doświadczeniach, jakie mam z tym wyjątkowym kotkiem. Minek zawsze był trudnym kociakiem, przekornym, upartym. Dość pobudzonym i nerwowym jak na takiego maluszka. Poprzez moje obserwacje i niefachowe notatki stwierdziłam, że jednak coś jest nie tak. Na swojej drodze spotykałam wiele kotów, ale nigdy nie zaobserwowałam takich zachowań. Nie jestem weterynarzem, ale tą wiedzę, jakakolwiek ona jest, chciałam przekazać, być może ktoś ją wykorzysta, aby pomóc swojemu kotu. Proszę nie traktować moich zapisów jako recepty na dolegliwości swojego kota. Jeśli będzie Was męczył niepokój związany z zachowaniem, czy stanem zdrowia Waszego pupila, zalecam skonsultować się z weterynarzem!
Problem narósł w momencie dochodzenia do siebie mojego kotka po kastracji. Z początku nerwowe zachowanie tłumaczyłam sobie zmianami nastroju, rozregulowanymi hormonami. Ale sytuacja się nie polepszała. Z dnia na dzień było coraz gorzej, ataki nagłej paniki nasilały się.

Jak wygląda taki atak?
Kot zaczyna uciekać w popłochu, jakby gonił go największy, najstraszniejszy potwór :)
Skóra na grzbiecie faluje i kot zaczyna się nerwowo lizać, przy czym na zmianę biega bez celu. Wygląda to dosyć dziwnie, niektórych może to rozśmieszyć, mnie zmartwiło.
Rodzina sugerowała mi, że podczas kastracji kot mógł zarazić się pchłami, co wykluczyłam poprzez odpchlenie kociaka, po czym przejrzałam mu dokładnie wszystkie zakamarki sierści - na tyle ile się dało.. A więc to jednak nie pchły. Więc co? I tu pojawiły się fora internetowe, na których poinformowałam się o istnieniu, uwaga: ,,zespołu falującej skóry'' (zamiennie - falującej sierści). Chciałam zaznaczyć, że wielu weterynarzy spekuluje, czy coś takiego w ogóle istnieje i są ostrożni co do stawiania takiej diagnozy.
O samej chorobie nie będę się rozpisywać, więcej informacji możecie zasięgnąć na forach internetowych, polecam: forum.miau.pl

Jak sobie z tym radzić?
Po pierwsze: należy kotu zapewnić maksymalny spokój. Każdy hałas, czy nerwowy ruch podczas ataku może tylko pogorszyć zachowanie kota. Nie należy kota w takiej sytuacji gonić!
Po drugie: uspokajamy kota mówiąc do niego (zwierze też człowiek ;) ) bardzo powolnym, spokojnym głosem, który uświadomi go, że nie musi czuć się zagrożony, że jesteśmy przy nim i może na nas liczyć - czyli takie samo zachowanie jak przy dziecku kiedy się denerwuje :)
Trzecim sposobem - dla zaawansowanych, jest złapanie kociaka i stanowcze przyciśnięcie go do siebie (oczywiście z wyczuciem, żeby nie zrobić mu krzywdy!). Można zawinąć go lub przykryć kocykiem. Ja robiłam mojemu kotu także masaż grzbietu (nie przeszłam żadnego kursu).
Ostatni sposób jaki działa na mojego Miniorka, traktuję go również zapobiegawczo, jest puszczanie relaksującej muzyki. Pomyślicie - wariatka! A niech myślą! Ważne, że działa i daje pozytywne efekty!
Teraz jesteśmy na etapie nowego poznawania siebie :) poprzez tą behawioralną terapię i zaangażowanie jakie włożyliśmy w pracę nad sobą nawzajem, mamy dużo lepsze - kocie relacje i jesteśmy po prostu szczęśliwsi!

Na koniec - tak dla odmiany, chciałam powitać Was, wszystkich potencjalnych czytelników bloga! Wszelkie uwagi będą dla mnie cenne i wartościowe, a te wynikające wyłącznie z chęci rozładowania swojego kiepskiego nastroju, będą traktowane tak jak na to zasługują - czystą ignorancją.
Dziękujemy, życzymy kocich snów


Opublikowane treści bloga mają charakter wyłącznie informacyjny i edukacyjny oraz nie stanowią w jakimkolwiek zakresie opinii, czy porady fachowca. Żaden wpis nie może być publikowany bez uzyskania wcześniejszej zgody pisemnej autora. Autor bloga nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakąkolwiek szkodę powstałą wskutek lub w związku z zastosowaniem lub niezastosowaniem się do treści bloga. Korzystanie z treści zawartych w blogu nie rodzi zobowiązania między autorem a czytelnikiem.